czwartek, 16 sierpnia 2012

A teraz to ja mam urlop...


Wakacje trwają, chociaż już połowa minęła. Pozazdrościć tym, którzy z urzędu dostają dwa miesiące wolnego, nie muszą się przejmować przepisami, szefem i tym, że urlop jest o wiele krótszy niż wakacje. Jednak jeśli przyjrzymy się dobrze przepisom z kodeksu pracy, sytuacja pracownika nie jest taka zła. Po pierwsze urlop gwarantuje nam prawo – to, że pracodawca pozwoli nam wyjechać nie jest jego dobrą wolą, to jego obowiązek. Ponad to kodeks gwarantuje nam nieprzerwany i odpłatny urlop. Emocje zawsze wzbudza jego długość. Największy ból mają ci, którzy dopiero zaczynają pracę. Co prawda prawo do wolnego uzyskujemy już po przepracowaniu jednego miesiąca. Jeśli pracujemy na pełnym etacie, jeden przepracowany miesiąc to jeden dzień wolnego. Sprawa wygląda tak tylko w pierwszym kalendarzowym roku naszej pracy, lub też gdy zmieniamy pracodawcę. Do 1 stycznia urlop liczy się proporcjonalnie do przepracowanych miesięcy. Najbardziej opłaca się zacząć pracę w grudniu, wtedy po przepracowaniu miesiąca mamy już zapewniony normalny wymiar urlopu.  A wygląda to tak:

20 dni – po roku pracy
26 dni – po 10 latach

Jednak jeśli skończyliśmy szkołę wyższą, to doliczone zostaje nam 8 lat. Tak więc po dwóch przepracowanych latach możemy się cieszyć aż 26 dniami urlopu. 
Co ważne licząc dni urlopu liczymy tylko dni robocze, nie bierzemy pod uwagę sobót, niedziel i dni świątecznych.

Odwołanie z urlopu
Teoretycznie jest taka możliwość. Jednak odwołanie musi być usprawiedliwione nadzwyczajnymi okolicznościami, których nie dało się przewidzieć w chwili rozpoczynania urlopu przez pracownika. W takiej sytuacji pracodawca obowiązany jest zwrócić wszystkie koszty, jakie pracownik poniósł w związku z przerwaniem wakacji. Są to między innymi koszty podróży czy opłacenie niewykorzystanego hotelu.

Wynagrodzenie
W czasie urlopu przysługuje nam takie samo wynagrodzenie jakie otrzymywalibyśmy będąc w pracy. Jeśli jednak na naszą pensje składają się stałe i dodatkowe elementy sytuacja wygląda trochę inaczej. Element stały wypłacany jest w takiej samej wysokości jak bylibyśmy w pracy, natomiast dodatkowe składniki to średnia z ostatnich trzech miesięcy. 

3 komentarze: